Jesień nadchodzi wielkimi krokami. Nie
jest to moja ulubiona pora roku (patrz listopad), ale "ma też być
może tam nawet i swoje plusy... rozchodzi się jednak o to, żeby te
plusy nie przesłoniły Wam minusów." ;)
Do niewątpliwych zalet jesieni mogę zaliczyć świeże owoce, warzywa sezonowe no i grzyby! Jedną z ulubionych form jesiennego spędzania czasu rodziny Misiów jest zbieranie grzybów. Małe szkodniki można już uznać za wytrawnych grzybiarzy. Odróżniają kurki od muchomorów i podgrzybki od purchawek. W lesie chodzą za mną (lub za Misią) krok w krok. Mówią, że dzięki temu nie muszą się martwić o pajęczyny :)
Jako, że sezon grzybowy w pełni
oddajemy się tej rozrywce kilka razy w tygodniu. Tu zaznaczam, że
nie jestem zwolennikiem wstawania o 5 rano i marznięcia w lesie,
tylko po to, żeby zdążyć zebrać grzyby przed innymi
grzybiarzami. Przeważnie gdy przyjeżdżamy do lasu część
amatorów porannej pobudki zbiera się już do domu. Pomimo tego
udaje nam się znaleźć tyle grzybów, że powstaje problem – jak to wszystko zjeść? Na początku sezonu jemy grzybki
smażone do prawie każdego obiadu. Krupnik z grzybami też często gości na naszym stole. Część grzybów trafia do słoiczków (z
octem), część odgotowuję i zamrażam, prawdziwki suszę, a od
czasu do czasu robię cebulaczki z grzybami albo takie paszteciki.
0,5 kg mąki
50 gram drożdży
1,5 szklanki mleka lub wody
6 łyżeczek cukru
1 jajko
4 łyżki oleju
szczypta soli
Farsz:
0,5 kg grzybów
2 cebule
½ opakowania jogurtu naturalnego
olej do smażenia
przyprawy: sól, pieprz, cukier
Dodatki:
żółtko do posmarowania
pasztecików
sezam
Jest to w zasadzie wariacja na temat cebulaczków. Różni się od nich tylko
sposobem zawijania i krojenia. Przepis na ciasto drożdżowe
znajdziecie tutaj: klik. Cebulkę pokroiłem i podsmażyłem, dodałem do niej podgotowane wcześniej i pokrojone grzyby oraz jogurt, przyprawiłem do smaku i zdjąłem z ognia, żeby trochę wystygł. Ciasto podzieliłem na dwie
części. Z każdej z nich uformowałem dość cienki prostokąt.
Ułożyłem na nich farsz, zagiąłem dłuższe boki do środka i
przyklepałem lekko, żeby ciasto się skleiło.
Przełożyłem je
na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia (zagięciem do dołu), posmarowałem żółtkiem,
posypałem sezamem i przed wstawieniem do piekarnika pokroiłem je, tak jak widać na zdjęciu.
Piekłem też tak
samo jak cebulaczki – najpierw 10 minut w temperaturze 100° (żeby
wyrosły), a później jeszcze 20 minut w temperaturze 180°.
Czy sa tak pyszne jak te,ktore piecze moja tesciowa:)))?Jesli tak,to sa mega pyszne!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mogę konkurować z Twoją teściową, ale paszteciki były pyszne :)
Usuń