Zgodnie z obietnicą (złożoną tutaj)
nadszedł czas na kolejny stuletni przepis. Jeśli chodzi o
poszukiwania kaszy krakowskiej – poległem. Znalazłem ją tylko w
kilku sklepach internetowych i jak doliczyłem koszty przesyłki to
uznałem, że taniej będzie kupić na obiad polędwicę wołową;)
Kaszę krakowską zastąpiłem więc kaszą gryczaną nieprażoną.
Tylko taką udało mi się znaleźć w tradycyjnym sklepie. Kotlety z
kaszki w naleśnikach i tak wyszły wyborne. Szkodnikom też
smakowały:)
„Ugotować pół funta kaszki krakowskiej, z łyżką masła, żeby była wolno ugotowana, osolić, opieprzyć, dodać do tego kilka jaj na twardo ugotowanych i dość grubo usiekanych; gdy to wszystko przestygnie, dodać kilka grzybków ugotowanych, cienko pokrajanych, na smaku od których gotuje się kaszka—mieć przygotowanych jakich 8 naleśników,
kłaść na środku naleśnika dobrą
łyżkę kaszki, nadać jej kształt kotleta i zawinąć naleśnik na
kaszkę najpierwej od góry, następnie z boków i od dołu,
przyklepać naleśnik, aby kaszka nie wyszła z niego, posmarować
jajkiem, posypać miałką bułeczką i smażyć na maśle, kładąc
na patelnię stroną, gdzie zawinięty naleśnik, a potem wierzchem.
Podaje się do tego sos grzybkowy:
zasmażyć łyżkę masła z łyżką mąki na rumiano, rozrobić
smakiem grzybkowym, dodać karmelu dla koloru, osolić, ocukrować,
dodać octu lub soku cytrynowego, kaparów, lub korniszonów drobno
pokrajanych.
Nasz dom, Tygodnik mód i powieści,
15-02-1913"
Jeśli ktoś chce
wiedzieć ile to jest pół funta, proponuję sprawdzić w Wikipedii (klik).
Kaszę trochę rozgotowałem, dzięki temu lepiej się kleiła. Usmażyłem całą stertę naleśników – szkodniki uwielbiają naleśniki z dżemem, więc musiałem mieć zapas, żeby mi do kotletów z kaszki starczyło:)
Kaszę trochę rozgotowałem, dzięki temu lepiej się kleiła. Usmażyłem całą stertę naleśników – szkodniki uwielbiają naleśniki z dżemem, więc musiałem mieć zapas, żeby mi do kotletów z kaszki starczyło:)
Dobrą garść suszonych grzybów zalałem wrzątkiem, wypłukałem
(żeby piasek w zębach nie chrzęścił) i gotowałem około pół
godziny. Część z nich wyjąłem do farszu, a z wywaru powstał sos
grzybkowy. Do farszu dodałem jeszcze 3 jajka ugotowane na twardo.
Tak jak poprzednim razem do sosu grzybkowego dodałem kilka startych
korniszonów (nie zmienia się wygrywającego składu) i zagęściłem
go mąką. Zrezygnowałem z zasmażki, bo nie lubię tłustych sosów.
Karmel też sobie odpuściłem – podobał mi się kolor sosu:)
Kilka naleśników zawinąłem tak jak w przepisie, a z reszty
zrobiłem krokiety. Obie wersje były równie smaczne.
Więcej
stuletnich przepisów znajdziecie na 100lattemu.pl
Podoba mi się taka akcja ze stuletnimi przepisami :) Trafiłeś w mój gust ;) A to jest interesujący przepis - muszę zapamiętać i zrobić ale bez grzybów bo to akurat nie przejdzie :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam. Daj znać czy smakowały. A jeśli wykorzystasz jeszcze jakiś przepis ze 100lattemu.pl też daj znać :)
UsuńZnam podobne,przepis nie sprzed 100 lat,ale rownie smaczny efekt-tu uklon w strone mojej Mamy,to Ona takie wlasnie"produkuje":)
OdpowiedzUsuń